Jeśli Paczków bywa nazywany polskim Carcassonne, to Trzebiatów mógłby być Carcassonne zachodniopomorskim, a to za sprawą średniowiecznych murów miejskich. Fakt, zachodniopomorskie Carcassonne brzmi trochę kpiarsko – jak powiatowy Casanova. Ale nie ma w moich słowach nic dla Trzebiatowa obraźliwego. Lubię takie miasteczka, nadszarpnięte zepsutym zębem czasu, takie do których wpada się na jedno popołudnie będąc przejazdem w trasie i wyjeżdża się oszołomionym, że toto jeszcze stoi. A to dziś tutaj opisywane stoi już całkiem długo, od XI wieku, więc warto temu staruszkowi poświęcić chwilę uwagi.
|
Trzebiatów powoli odsłania swe uroki |
|
Rynek |
Jestem entuzjastką Trzebiatowa. Może w mniejszym stopniu Rynku, który trochę pstrokacieje ratuszem. Ale im dalej od niego, tym ciekawiej. Gotycki kościół, którego wieża dominuje w miejskiej panoramie, boczne uliczki (szczególnie te bliżej Regi) i mury miejskie pokrywa patyna lat. Waląca się kamienica, dziwaczne dobudówki, łąka po której hasają psy w środku miasteczka – w dużym mieście nazwano by to
kwartałem wstydu. A tutaj jakoś to nie razi, raczej daje asumpt do rozmyślań o wojennych losach tych terenów.
|
Trzebiatowski Rynek |
|
Kwartał wstydu czy urocza łączka? |
|
Jedna z uliczek przy murach miejskich |
Okazałe kamienice, których w Trzebiatowie jest dość sporo, noszą ślady przeszłości – napisy nie tylko z czasów PRL, ale i niemieckie przebijają się spod wciąż warstw łuszczącej się farby.
|
Kamienice przy Rynku |
|
Inny świat nieopodal Rynku |
|
Dziesiątki warstw farby, a pod nimi... |
|
...kolejne ślady przeszłości |
Jedną z kamienic, którą Trzebiatów się szczyci, zdobi
sgrafitto przedstawiające słonia. Ponoć zostało wykonane w 1635 roku, choć jak się patrzy na pozostałe elewacje kamienicy to trudno w to uwierzyć;)
|
Chluba Trzebiatowa, sgrafitto ze słoniem |
Idziemy wzdłuż średniowiecznych miejskich murów, mijając kwartały wstydu – przepraszam – urocze łączki, skręcamy w ul. Mostową i wreszcie jest. Mój osobisty przebój Trzebiatowa. Kamienny secesyjny most z 1905 roku. Zabytek zdobią rzeźby ryb oraz stylowe poręcze... aż dziwne, że zachowały się do dzisiaj. Przypomina mi paryskie mosty. Choć pod nim nie przepływa Sekwana, a Rega i na samą myśl o zestawieniu tutejszego muzeum z Luwrem chichoczę, to tutaj i tak jest uroczo.
|
Gdzie nowe łączy się ze starym |
|
Malownicze widoki z mostu na Młynówce |
|
Secesyjny most na Redze |
|
Oryginalne barierki |
|
Złota rybka trzebiatowska? |
|
I dwie następne |
Jeszcze kilka trzebiatowskich miejsc zostało nam do odkrycia, więc na pewno wrócimy do zachodniopomorskiego Carcassone :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz